Połączenie tradycyjnej myszki, manipulatora i kształtu jakby małego trackballa, to nowe bezprzewodowe urządzenie wskazujące firmy Swiftpoint. Stworzone z myślą o użytkownikach mobilnych, laptopowcach, którzy potrzebują czegoś więcej niż trudny w obsłudze touchpad i czegoś mniejszego, bardziej zgrabnego i poręcznego niż standardowa mobilna mysz, jest to urządzenie godne co najmniej przetestowania. Ponieważ cena nie jest mała i wynosi w granicach 230 złotych, nie polecam dokonywania zakupu na próbę, ani też jako wymarzonego narzędzia codziennej pracy, bez przetestowania, odrobiny zabawy nią czy pieszczot. Mysz jest ważna. Bardzo ważna. Nie tylko ze względu na funkcjonalność, wygodę użytkowania, solidność wykonania, ale także, a może nawet przede wszystkim, na ergonomię. Swiftpoint to coś małego, wykonanego z dobrego plastyku, coś co szybko zużywa baterie, ale jeszcze szybciej je ładuje (pół minuty ładowania z portu USB starcza na około godzinę pracy), jest ładne i zdaje się, dosyć precyzyjne. Wierzę, że ta mysz może być czymś dużo lepszym niż przeciętny touchpad, ale ponieważ nie testowałem tego urządzenia, nie mogę powiedzieć nic więcej. Dziesiątki zdjęć, filmów i suchych danych nie powiedzą nawet połowy tego, co powie nam krótki, ale bezpośredni kontakt. Z myszkami, klawiaturami i ich użytkownikami tak to już jest, że najważniejsze są wzajemne relacje, jakaś osobliwa organoleptyczna chemia związku, która albo jest, albo jej nie ma… Chyba każdemu użytkownikowi komputera czy nawet konsoli do gier, który używał jakiegoś sprzętu przez dłuższy okres czasu zdarzyło się, ze mimo nowszych i teoretycznie lepszych modeli za nic nie chciał rozstać się ze swoim ukochanym urządzeniem wskazującym tudzież klawiaturą. Swiftpoint jest kompatybilny z MS Windows i MAC OS, posiada mini nadajnik USB, który jednocześnie służy jako stacja dokująca i ładowarka, posiada uchwyt z czujnikiem dotyku i 1000 dpi. Waga – niecałe 100 g.