Niezdecydowanym na to, jaki model ultra przenośnego notebooka, subnotebooka, palmbooka, czy ćwierć tabletu z klawiaturą wybrać, radzę poczekać jeszcze miesiąc lub dwa na handlową premierę najnowszego ultrabooka firmy Lenovo, wypuszczanego z pełnym namaszczeniem pod najjaśniej świecącą gwiazdą, jaką w świecie laptopów jest bez wątpienia ThinkPad, mianowicie na model T430u.

ThinkPad T430u, zależnie od wybranej wersji wyposażenia i bez specjalnych udziwnień powinien kosztować od około 4 200 zł do 5000 złotych. Ten „bardzo” przenośny komputerek waży w granicach 1,8 kg, ma nie więcej jak 2 cm grubości i jak na tak skromne ciało – ogromną potencjalną wydajność dzięki możliwości zastosowania zewnętrznych kart video (Nvidia) i najnowszych procesorów Intela (Ivy Bridge). O możliwości stosowania dysków SSD, portów HDMI, USB 3.0 czy czytnika pamięci nie ma co wspominać, ponieważ w trzecim kwartale 2012 roku to już standard wśród laptopów ze średniej i wyższej półki.

 

 

Naturalnie, dużo szumu medialnego wokół tego modelu jest związanego z tym, że jest to maszyna z wyświetlaczem wielkości 14 cali, która ma wreszcie szansę zająć miejsce doskonałych, ale już opatrzonych i nieco wysłużonych 220tek, wyprzeć niemiłe wrażenie lekkiego zawodu innego cudownego, ale bardzo drogiego dziecka, wyposażonego w błyszczącą matrycę jakim był X1, czy też pokazać klasę nieco starszym i lżej notowanym braciom z rodziny IdeaPad, jak na przykład U300s. To co już na wstępie odróżnić ma T430u od innych ultrabooków to jego wydajność, moc oraz legendarna niezawodność, czyli to co zostało z legendy stworzonej przez wielkiego niebieskiego brata.

T430u ma mieć lepszy plastyk niż ten znany z ostatnich flagowych tetek, czyli T420/T430 i być może jest to powrót do korzeni, czyli być może poczujemy ten nieco modernistyczny odrobinę podrasowany, ale jednak stary, ukochany zapach i kształt, znany z T40, T42, czy nawet T60 – ano zobaczymy…

Klawiatura ma być tak dobra jak w X1, tylko niższa i o nieco mniejszym skoku ze względu na inną bryłę obudowy. Jedną z ciekawostek, jest to, że sensor odczytu linii papilarnych, umiejscowiony z prawej strony klawiatury, ma być aktywny nawet podczas wyłączenia komputera. Do uruchomienia (oraz zalogowania/uwierzytelnienia użytkownika) będzie wystarczyło jedno muśnięcie palcem – i to w sensie dosłownym.

Bateria powinna wystarczać na około sześć godzin pracy biurowej, a standardowa gwarancja na terenie RP wyniesie 36 miesięcy, czyli bez specjalnych ekstrawagancji w temacie.