A jeszcze nie tak dawno pendrive pojemności kilku megabajtów budził zazdrość i pożądanie… Mamy jednak rok 2017 i na arenę z przytupem wkroczyli giganci (jak na ten czas oczywiście;) wśród przenośnych pamięci USB, pośród których nie można pominąć wyrobów Kingstona, zakodowanych jako Datatraveler Ultimate GT. Te pamięci to istne potwory pojemności (na dzień dzisiejszy są oferowane dwie wersje w odsłonach 1 i 2 TB) i szybkości transferu (odczyt 300 MB/s, zapis 200 MB/s).

Dużym atutem tych modeli, poza kompaktową wielkością (w zaokrągleniu 7,5 cm x 2,5 cm x 2 cm), jest obudowa, która wykonana ze stopu cynku stanowi naprawdę solidną ochronę w wielu dziwnych, trudnych czy wymagających sytuacjach.

Na produkt udzielana jest pięcioletnia gwarancja, wygląda dosyć ładnie, ma zwartą konstrukcję, pomieścić może w sobie niemal pół internetu lub na przykład dziesiątki godzin filmów nakręconych w rozdzielczości 4K, ale jak dla mnie, do kompletu zabrakło czegoś wydawać by się mogło podstawowego – sprzętowego szyfrowania.

Naturalnie takie cuda muszą kosztować i kosztują – za wersję mniejszą, czyli 1000 GB trzeba zapłacić w granicach 3 900 złotych a za większą, czyli 2000 GB aż 6 700 złotych. I to w cenie oczywiście pogrzebany jest potencjalny sukces wejścia na rynek tych niesamowitych pamięci, ponieważ zarówno marketingowo jak i praktycznie DT Ultimate GT ma stanowić konkurencję dla przenośnych dysków, które kosztują kilka razy mniej, nawet przy zastosowaniu dysków SSD…