gry_swatPolice Quest SWAT
kategoria: przygodowa

Police Quest SWAT – cóż to za nowe, cudowne dziecko SIERRY! Nareszcie zupełnie świeże, fantastyczne podejście do gry, którą tylko formalnie zaliczyć trzeba do gatunku  przygodowych. Właściwie można powiedzieć, że z dawną, nieco przyciężką i statyczną, serią czysto kryminalnych Police Quest, łączy ten nowy produkt interfejs użytkownika (przynajmniej kilka z jego głównych elementów), oraz sama firma, która go stworzyła. Naturalnie, połączenie interaktywnego filmu z tematem gry i możliwością sterowania bohaterem jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym, niemal (w niektórych przypadkach z całą pewnością) nadużywanym, ale treść!! Treść tego programu zawarta na skromnych czterech płytkach CD to, dla bardzo wielu, istne wspaniałości. Danie roku. Zachwyty grającego mogą nie mieć końca (przynajmniej przez pierwszych kilka dni), ponieważ SWAT to jedna z nielicznych gier napisanych dla małych i dużych chłopców (plus ewentualnie dla żądnej mocnych wrażeń żeńskiej części naszego globu). Naprawdę, ten produkt to dziecięce marzenia (nie, słodyczy tu nie ma – to ta druga rzecz) i męskie pragnienia (nie, seksu tu nie ma – to chodzi o tę drugą rzecz) ujęte w nowoczesny, mogący się podobać, sposób.
NAPIĘCIE, EMOCJE, AKCJA, TAKTYKA I NAUKA, ale po kolei…
Los Angeles. Czas obecny. Jako młody, obiecujący policjant, zostajesz członkiem oddziału SWAT („Special Weapons and Tactics” – Specjalna Broń i Taktyka), który jest wzywany do najróżniejszych, najczęściej tych najbardziej groźnych i niebezpiecznych, zadań. Sytuacje kryzysowe mają miejsce bardzo często (wiadomo, Ameryka) i możesz być bardziej niż pewny, że już po krótkim czasie zostaniesz wysłany do akcji. Aby to jednak nastąpiło trzeba przejść odpowiednie, przynajmniej wstępne, przeszkolenie. Nauka biegłego posługiwania się dostępną bronią i zajęcia teoretyczne są zrealizowane w grze w taki sposób, że jeszcze przed pierwszą bojową akcją, cała zabawa nabiera niesamowitych rumieńców. Po raz pierwszy, nudne na ogół, wykłady na temat taktyki działania i sposobów walki, są naprawdę zajmujące i interesujące. Nareszcie można zrozumieć ideę „niemych” ręcznych sygnałów i momentami dziwnie wyglądające, jakby sztuczne, zachowanie się członków specjalnych policyjnych brygad. SWAT uczy grupowego działania. Ta gra, przez pryzmat fikcyjnych zdarzeń i wypadków, pokazuje jak ważny jest odpowiedni trening i przygotowanie. Na światło dzienne w aureoli jasności wypływa logistyka, rządząca się swymi surowymi prawami, wsparta jednakże ogromną dozą wyobraźni. Przewidzieć nieprzewidywalne, lub chociażby maksymalnie się przed nim zabezpieczyć – to zasada, którą stara się wpoić nam kilku doświadczonych gliniarzy. Umiejętne posługiwanie się różnoraką bronią i celne strzelanie, to w tej grze rzecz równie istotna, co zasada wzajemnego krycia, czy umowny, sektorowy podział budynków. Trening strzelecki jest wieloetapowy i zapewnia niezłe przeszkolenie w zakresie odpowiedniego użycia dostępnych środków „ostatecznej” perswazji. Miłośników wspaniałej Beretty 92 (bezapelacyjnie, największej filmowej gwiazdy ostatnich lat) muszę zasmucić – chłopcy ze SWAT jako broni osobistej używają automatycznego Colta, popularnej czterdziestki piątki, który ma bardzo duży współczynnik tak zwanej „mocy obalającej”, przydatnej w poskramianiu nawet najbardziej rosłych złoczyńców. Jest natomiast obecny doskonały niemiecki MP5 (również gwiazda filmów akcji) i pełen finezji (typowej dla społeczeństwa coli i hamburgerów) osławiony Shotgun. Stara, wojskowa wersja M16, kamizelka kuloodporna, cała gama różnistych gadżetów i maska przeciwgazowa, to przy wyżej wymienionych już drobiazgi, po prostu artykuły pierwszej potrzeby, których można się zawsze spodziewać w produkcjach tego typu. Wizyty na strzelnicy, jak już wspomniałem, są niezapomnianym przeżyciem (chyba najbardziej Combat Range) ponieważ każdy rodzaj broni inaczej się zachowuje podczas oddawania strzałów. Nie sposób opracować sobie jakiejś metody typu „na lewo i w dół” (chociaż pistolet to w końcu tylko pistolet), ponieważ algorytm kierowania myszką, imitującą celownik danej broni, został naprawdę dobrze opracowany, szczególnie w przypadku karabinu snajperskiego Robar SR60, którego używanie to cała historia. Wyobraźcie sobie, że aby w miarę sprawnie posługiwać się tą bronią, trzeba przestudiować kilka stron instrukcji zawierających szczegółowe wskazówki i parametry dotyczące ustawienia i korekcji przyrządów celowniczych, które na skutek wpływu bodźców zewnętrznych (warunki pogodowe, odległość od celu i ewentualnie przybliżona prędkość jego poruszania się) wymagają iście zegarmistrzowskiego ustawienia. Na szczęście, zarówno podczas ćwiczeń jak i późniejszych akcji zawsze w pobliżu jest JD Saunders, sympatyczny aczkolwiek bardzo rzeczowy murzyn, którego wypowiedzi bardzo pomagają w różnych sytuacjach. Jeśli zdecydujemy się na karierę strzelca wyborowego (prawdziwe wyzwanie) będzie on naszym obserwatorem i w miarę bezboleśnie wprowadzi nas w świat muszek, szczerbinek, lunet, drżących ze zmęczenia rąk i twarzy przestępców, których trzeba wyeliminować. Kiedy grający posiądzie już jakie takie doświadczenie w obyciu z bronią i zwyczajami panującymi w zespole, przyjdzie pora na pierwsze, bojowe wezwania. Na początku można brać udział w akcjach jedynie jako jeden z kilku szturmowców. Dopiero później, w miarę zdobywania doświadczeń i zaszczytów, lub pomyślnego zdania egzaminu snajperskiego czekają na nas bardziej odpowiedzialne i jednocześnie stresujące zadania. Police Quest SWAT to imponująca gra, która może się podobać bardzo szerokiej grupie odbiorców. Na bazie kryminalnej przygodówki powstał pełen życia, multimedialny twór z krwi i kości, który pozwala zakosztować najbardziej męskiej ze wszystkich rozrywek, jakie wymyślił człowiek w swej przewrotnej historii. Ta gra to przykład bardzo dobrze zrealizowanego, niezbyt oryginalnego pomysłu, który dzięki dopracowanemu interfejsowi i szczegółowo zaplanowanemu scenariuszowi stał się prawdziwym kąskiem na olbrzymim półmisku kiczowatych video-tandet, jakimi wypełniony jest rynek gier.
Zagraj w SWAT i wyrwij jak najwięcej „chwastów”.