gry_ripperRipper
kategoria: interaktywny film przygodowy – thriller

Światło zgasło. Ostatnie reklamy dawno już przelały się przez ogromny biały ekran całą potęgą swej nachalnej, krzykliwej mocy. Jest już po kronice (a może wcale jej nie było). Zaczyna się film.
To późny wieczór. Opustoszałe, nieprzyjazne otoczenie. Wszędzie wokół majaczą złowróżbne, surowe kształty, niosące grozę i jakąś dziwną niemoc. Nastrojowa, przejmująca dreszczem niewiadomego, muzyka snuje się i owija wokół samotnej dziewczyny idącej w pośpiechu wstrętnie wyludnionymi trotuarami. Dziewczyna jest piękna, ma blond włosy anioła z okładek śmiałych magazynów, jest wystraszona. Idzie coraz szybciej. Boimy się. Boimy się o nią. Muzyka prowadzi ją do ogromnej posesji. Prowadzi ją coraz dalej. Ten wielki dom musi dać jej schronienie. Jest już wewnątrz. Nic nie może jej się stać… a jednak. Coś po prostu musi się stać. Muzyka to mówi. Ta niesamowita muzyka. Coś się stanie jeśli szybko czegoś nie zrobimy… To tylko film, to tylko… Ta muzyka. Coś za chwilę się wydarzy, zatrzymajcie muzykę! Muzyka zgubi tę śliczną istotkę. Dziewczyna jest piękna, ma blond włosy anioła… Wszędzie krew.
W roku 2040 ktoś w bestialski, nieludzki sposób, morduje ludzi na ulicach Nowego Jorku. Ciała kolejnych znalezionych ofiar są w stanie gorszym niż bydła w rzeżni. To jakiś nowy, pozbawiony litości i jakichkolwiek skrupułów psychopata, jakiś nowy rzeźnik. Nie, to Kuba Rozpruwacz. Kuba Rozpruwacz wrócił. Ta straszna postać odżyła po latach zapomnienia. Swą reinkarnację zawdzięcza chłopcom z Take2, którzy za pośrednictwem Gametek International wydali grę RIPPER – fantastycznego, pełnego grozy giganta upchanego na sześciu płytkach CD. To niewiarygodne, jak ogromny postęp dokonał się w tak krótkim czasie w łonie przygodówek. Nie jest istotne jak bardzo poszufladkujemy ten rodzaj gier. Czy będzie to „rasowe”, klasyczne, tradycyjne, nowoczesne (etc. etc.) czy jakiekolwiek inne ujęcie scenariusza. W tego rodzaju  grach, oprócz dobrego pomysłu, przyzwoitej ilości intryg, lokacji i zakończeń, oraz wygodnego i intuicyjnego interfejsu, zawsze bardzo liczyła się (przynajmniej zwracała na siebie dużą uwagę) realizacja. Szata graficzna, oprawa dźwiękowa, animacje i filmy, to środki „walki”, które w przygodówkach,chociażby ze względu na swój obiektywny wpływ na budowę odpowiedniego klimatu gry, zajmują jedne z najważniejszych miejsc. Eksplorując cudowne, wymyślone i często zupełnie nierealne światy, na przekór logice, chcemy doznawać coraz głębszego poczucia realizmu. Chcemy wtapiać się w tętniącą własnym życiem, wykreowaną przez innych, gorącą (czasem zimną jak lud) magmę fikcyjnych postaci i zdarzeń. Kiedyś cudownie było rozwiązywać zawiłe zagadki poruszając się w kreskowo-pikselowym świecie pełnym kantów i ząbków – dzisiaj niewielu da się na to namówić. Żywe dialogi, szybka akcja, trochę seksu, humoru i strachu zapakowanego na gigabajtach digitalizowanych scen filmowych to próba sprostania potrzebom dzisiejszych „przygodówkowiczów”. Interaktywny film stanowiący swoisty nowy standard gier przygodowych to duże jajo o wciąż słabej skorupce, które się jednak bardzo rozwija, ewaluuje. Czy tego chcemy, czy nie. RIPPER to też takie jajo, wspaniałe, naprawdę luksusowe, prawdziwe „jajco” w świecie jaj. Czym ta nowa gra zasłużyła sobie na tak zaszczytne miano? Na początek pomogło jej zwykłe zaskoczenie. Moje oczywiście. Coraz rzadziej zdarza się bowiem, aby jakikolwiek produkt, którego wejściu na rynek towarzyszy duża kampania reklamowa (ciężko w tym miejscu pobić-zaglądając po sąsiedzku na podwórko filmów pełnometrażowych-  „The Bodyguard”, czy na przykład „Park Jurajski” – film, którego koszty reklamy były tylko odrobinę niższe od kosztów produkcji samego obrazu) nie rozczarował. RIPPER po prostu uderza. Oszałamia grafiką i muzyką, powala, zniewala i daje się konsumować. Za wcześnie jeszcze na stwierdzenia w rodzaju „przełomowa gra”, „koniec z nadmuchanymi interaktywnymi cackami”, czy „Ripper ponad wszystkim” (w tym miejscu przepraszam legionistów-fanatyków), ale coś w tym jest. Ta produkcja (kilka milionów twardych zielonych – i nie chodzi tutaj o ogórki z Mysiadła), łączy w sobie potęgę wyrazu (trzy godziny pełnoekranowego materiału filmowego) i rajcowność „zwykłych” przygodówek (rozbudowana fabuła, dużo postaci, zagadki, walka i cztery możliwe zakończenia). Jeśli dołożyć do tego wielką porcję strachu i zaskakujące zwroty akcji to otrzymać można tylko jedno – doskonałą, dającą pograć, na wskroś nowoczesną, mroczną, mrożącą krew w żyłach i sok w szklance, przygodówkę. Ripper udostępnia całą garść standardowych opcji (na przykład zapisu-odczytu, schowka na rzeczy, szybkiej mapy lokacji, systemu pomocy), ale także notes (w zasadzie drobny edytor tekstu) pozwalający na bieżąco spisywać własne uwagi i spostrzeżenia, a także przenośny komputer komunikacyjno-informacyjny, do którego sięgać należy zwłaszcza w chwilach dedukcyjnego uniesienia, czy  twórczych skojarzeń. Ta gra posiada wyjątkową moc oddziaływania na odbiorcę. Głównym sprawcą tego fenomenu jest muzyka (ogromne brawa dla Blue Oyster Cult ) i obsada występujących w filmie postaci (twardy i demoniczny Christopher Walken, intrygująca i zagadkowa Karen Allen, wyrosły na gwiazdę komputerowych „ruchomych” obrazów i nieco „nadużywany”, ociężały John Rhys-Davies, oraz między innymi pełna uroku i piękna swej sławnej matki Tahnee Welch). Tytułowy Ripper to ktoś (i coś zarazem), kto za pośrednictwem nowoczesnej technologii pragnie odebrać innym ludziom nie tylko ich wnętrze (w znaczeniu dosłownym i przenośnym), ale także ich emocje i osobowość. Ten niesamowity morderca pojawia się, dokonuje okrutnej zbrodni i znika bez śladu (w grze bardzo rozwinięty jest wątek podróży w cyberprzestrzeni). Jedyną osobą mogącą go odnaleźć i powstrzymać może być tylko Jake Quinlan (reporter kryminalny miejscowej gazety), ale nie jest to do końca prawdą, ponieważ jedyną osobą mogącą go odnaleźć i powstrzymać możesz być tylko TY!
Dziewczyna była piękna, miała blond włosy anioła… Wszędzie była krew.